W ten weekend udalismy
sie na poludnie od Barcelony, do prowincji Tarragona. To tylko ponad godzine drogi od domu! Mielismy juz wczesniej wybrany i zarezerwowany nocleg
w XIX-wiecznym domu przeksztalconym w hotel, Cal Porrera. Na zdjeciu zobaczycie jadalnie - sniadanie podano do stolu:)
Samo Porrera to spokojne miasteczko w centrum Priorat, ktore zyje z produkcji wina. Jeden z regionow, gdzie uprawa wina siega dawnych czasow, a ktory to ostatnio jest wrecz w modzie, jako ze Europa zachwyca sie jakoscia tamtejszych win, wieloletnia tradycja vinicola, wspanialym krajobrazem i autentyczna gastronomia.
W sobote powital nas sniezny dzien (!), a niebo bylo tylko lekko zachmurzone. Dzien polegal na "zdobywaniu" miasteczek, jedno po drugim. Zwiedzilismy kilka bodegas oraz skosztowalismy ecologicznych oliw w Molí de l'Oli.
Wieczorem pyszna kolacja w Restaurant la Cooperativa, miejsce chic, o ryzykownej aczkolwiek interesujacej dekoraji i serwujacej tradycyjne dania z lokalnych produktow.
W niedziele udalismy sie do Mas Sinén, gdzie wlasciciel i enolog osobiscie nas oprowadzil po swojej winnicy. Ta posiadlosc pochodzi z 1700 roku i to on ja zreformowal. Owocem tego jest przesliczna bodega, ktora produkuje skromna ilosc (okolo 20.000 butelek rocznie) ekologicznego i wysmienitej jakosci wina. Niedawno, jedno z tych win (rocznik 2007) otrzymalo 94 punktow Parker! Salvador, bo tak sie nazywal wlasciciel, przekazal nam swoja pasje, zamilowanie do ziemi, tradycji i wina. Mielismy szczescie byc z nim sam na sam.
Priorat nas zachwycil i spora czesc przywiezlismy do domu (vinos, aceites, olivas...). Z pewnoscia wrocimy! Juz teraz dowiedzielismy sie o wrzesniowej fiesta de vendimia:)